Cała Polskę obiegły dziwne wiadomości o płonących dzikich wysypiskach śmieci. Rzecz jasna łatwo się domyślić że wysypiska te płoną z powodu grasujących maniaków podpalania, niczyja to wina…
Choć cokolwiek by tu nie ustalać winę zwykle może ponieść właściciel pola na którym takież to wysypisko zostało umieszczone. Gdyż to jego sprawka bo to on nie dopilnował, a kto wie może wogóle nielegalnie wysypisko tudzież „sortownie” założył. Pytanie jednak jak to się dzieję, że sytuacje takie powtarzały się i było ich sporo?
Spis treści
Jak to się komuś opłacało?
Otóż sprawa okazała się prosta. Wyszło na to że praktycznie w żadnym kraju nie opłaca się sortować śmieci, sortowanie odpadów jest po prostu drogie i taniej jest zakupić np. tonę nowego plastiku niż plastiku z sortowni. Społeczeństwo jednak przyzwyczaiło się do sortowania odpadów jak i też płacenia opłat za to sortowanie, przedsiębiorstwa musiały się wykazywać że prace wykonują. Luka w prawie, tudzież w postrzeganiu papierologicznym jest taka, że śmiecić sprzedane to posortowane. Wystarczy zatem śmieci sprzedać do innych krajów, a zatem uznać je za posortowane.
Kalkulacja – prosty biznes
Odbiorcami odpadów z krajów bogatszych są kraje biedniejsze, tak też polska stała się odbiorcą śmieci np. z Niemiec. Takie podobno m. in. wylądowały na polskich polach. Pytanie jednak jak to się stało że cały proceder był opłacalny? Otóż okazało się że wystarczyła prosta kalkulacja, przykładowo na jednym polu śmieci można było zarobić 10 mln złotych, a zapłacić kary można było do 1 mln. Tak skalkulowana operacja stała się po prostu opłacalnym biznesem.
Innymi odbiorcami odpadów są kraje azjatyckie i afrykańskie, tam też podobno 'sortowanie’ jest wykonywane bardzo skrupulatnie.