Jak być zdrowym?

Choroby, Zdrowe

5
(1)

Dziś kolejna lektura Janusza Korczaka, tym razem fragment z książki Prawidła Życia, o zdrowiu. Swoja drogą porady w większości nadal aktualne i nijak czasem nie umywają się wobec faktycznych porad np stąd.

Zdrowie

 Dorosłym zdaje się, że dzieci nie dbają o zdrowie: gdyby ich nie pilnować, powypadałyby wszystkie z okien, potopiłyby się, przejechałyby je samochody, miałyby powybijane oczy, połamałyby nogi, miałyby zapalenia mózgu i płuc — i już sam nie wiem, jakie różne choroby.
 Ale nie. Dzieci zupełnie tak samo, jak dorośli, chcą być zdrowe i silne, tylko nie wiedzą. Jeżeli wytłumaczyć, pilnują się. Tylko nie wolno straszyć zanadto, ani zawiele zabraniać. Bo jeżeli straszyć, przestaną wierzyć, a jeśli już bardzo krępować, zniecierpliwią się i na złość albo w tajemnicy robić będą właśnie to, co zabronione.
 Są ludzie rozważni i lekkomyślni: i młodzi i starsi. I na to niema rady. Młodzi lubią więcej biegać i próbować, i na to też niema rady. — Potrzebna jest książka, żeby wytłumaczyła spokojnie i bez straszenia.
 Więc trzeba wiedzieć: jeden ma zdrowe zęby, nie wie, co to ból zębów i nie zna dentysty; a drugi niejedną noc przepłakał, bo go zęby bolały. Jednego boli głowa albo brzuch, a drugi się śmieje:
 — Brzuszek go boli, główka boli; mnie tam nic nigdy nie boli.
 Jeden skaleczy się i nic.
 Znałem ruchliwego chłopca, który w lecie chodził boso, a po powrocie ze wsi miał na obu nogach siedemnaście skaleczeń, zadrapań i siniaków.
 — No to co? Zgoi się. Głupstwo.
 A drugiemu każda ranka mała goiła się długie tygodnie.
 Więc jeden więcej musi się pilnować, a drugi na więcej może sobie pozwolić.
 Ja lepiej znam słabych właśnie, ale nigdy nie mówię:
 — Będziesz miał zapalenie płuc.
 Tylko:
 — Dostaniesz kataru.
 Nie mówię:
 — Złamiesz rękę.
 Tylko:
 — Będą cię ręce bolały.
 Jeżeli już się zanadto mocują. — Nieduży ból jest nawet przyjemny dla zdrowego. Na przykład, po ślizgawce, po wiosłowaniu, po dalekiej wycieczce.
 Nie należy za często mówić, co będzie. Trzeba pamiętać, że może się dużo razy udać, i przepowiednia się nie spełni.
 Raz spocony chłopiec bardzo prędko jadł lody. Powiedziałem:
 — Zobaczysz: gardło cię będzie bolało.
 Na drugi dzień oglądam gardło: było czerwone, ale nie bolało. Dałem mu lustro, żeby się przekonał.
 Inny po jajkach na twardo jadł śliwki, a potem pił wodę. — Powiedziałem:
 — Brzuch cię będzie bolał.
 Pytam się go wieczorem:
 — Troszkę tylko bolał, ale to nic.
 Długo przestrzegałem chłopca, żeby nie bawił się tak dziko. Nie słuchał. Aż nareszcie w szkole podczas walki naprawdę złamał rękę. — Nie każde złamanie jest jednakowe. — Czasem zagipsują, potem zdejmą gips po kilku tygodniach, i jest jak było. — Ale temu chłopcu kość przebiła skórę, leżał w szpitalu trzy miesiące, teraz ręki nie może wcale zginać. Najgorzej, jeśli kość złamie się w stawie.
 Czasem za nieostrożność zaraz się pokutuje, wtedy odrazu zdobywa się doświadczenie. Ale bywa inaczej:
 Skarżą się w lecie, że uszy swędzą albo palce puchną i pieką.
 — No tak, bo w zimie odmroziłeś uszy i ręce.
 Niezawsze choroba występuje odrazu. Jeżeli dziś się zaraził, dopiero po tygodniu wylęgnie się choroba. Tak się to właśnie nazywa. Po łacinie: inkubacja, po polsku: okres wylęgania choroby.
 Niezawsze choroba, czasem tylko niedomaganie. Niedobra jest przesada.
 Mówią:
 — Porażenie słoneczne. Nie biegaj bez czapki. Zapalenie mózgu.
 Nie: tylko w głowie się kręci, głowa boli, i mdli i jakoś wogóle nieprzyjemnie.
 — Źle się czuje. — Niezdrów. — Nieswój. — Niedomaga.
 Sam nie wie, co mu jest, ale zniechęcony, rozdrażniony, niezadowolony. Ile z tego powodu gniewu, bójek, przykrości w domu i w szkole?
 „Paluszek i główka — to szkolna wymówka“. — Niezupełnie słuszne przysłowie. Nie należy lekceważyć drobnych niedomagań.
 — Pieścisz się. Nic ci nie będzie. Nie umrzesz.
 Jeden przesadza, drugi lekceważy.
 Zapewne, od kataru się nie umiera, ale przykry.
 Biedne są dzieci, które często miewają katary. I oddychać trudno, i nos boli, i wogóle jakieś niezadowolenie. A jeszcze dokuczają.
 — Zasmarkany. — Gile masz. — Wytrzyj nos.
 Czasem wycieranie nosa nie pomaga, a jest bolesne bardzo. Bo nie wszystkie natury są jednakowe.
 Żeby być wesołym, trzeba mieć dobre samopoczucie: musi być zdrowe i serce i nos i głowa; zdrowa radość, bez bólu i bez troski.
 Przykro staruszkowi bać się i wystrzegać, a cóż dopiero młodemu.
 Długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego niektórzy chłopcy nie są lubiani przez kolegów — i naprawdę nieprzyjemni.
 Aż raz był śliczny wiosenny dzień. Wszyscy wybiegli na podwórze i wesoło się bawili; a jeden chłopiec siedział w moim pokoju cichy, smutny, blady. Czytał z początku, ale mu się znudziło, potem położył się na kanapie, potem wyglądał przez okno. Żal mi się go zrobiło. Mówię:
 — Idź, pobaw się trochę.
 A on:
 — Ee, nie chce mi się.
 Ale potem posiedział i mówi:
 — Już pójdę.
 Dobrze. Patrzę przez okno, co będzie.
 Wyszedł na podwórze, postał i przyłączył się do zabawy. Biega, biega, ale widzę wyraźnie, że mu trudno, że mu tchu brak, że już zmęczony. — Potem zaraz się pokłócił, i zaczęła się bójka.
 Myślałem, że wróci do mnie, ale nie: pewnie się wstydził.
 Jeżeli kogo boli głowa, musi być mniej cierpliwy. Jeżeli się nawet bawi, nie jest pewien siebie: może zaraz znów dokuczliwy ból?
 Znałem chłopca, który często był zły i niezadowolony. Często bolał go brzuch. Aż raz już naprawdę zachorował; już miał gorączkę i leżał w łóżku. Oddano go do szpitala, zrobiono mu operację. Ta choroba nazywa się: zapalenie ślepej kiszki, albo inaczej: wyrostka robaczkowego. Doktór w szpitalu powiedział, że on już dawno był chory. — No i wrócił zdrów. — I teraz już był wesoły, jak wszyscy.
 Często ktoś jest parę dni smutny i zły, a potem dopiero wylęgnie się choroba. Jeżeli przez ten czas narobi w złości głupstw i ma przykrości, mówią potem, że zachorował ze zmartwienia.
 Zauważyłem, że często dokuczają słabym. Mówią:
 — Ciapa, ciamara, ciemięga, dziamdzia, laluś, mamin synek.
 Trzeba być wyrozumiałym, trzeba być ostrożnym w sądzeniu człowieka. Nie wolno myśleć, że każdy musi być akurat tak samo zdrów i silny. Wyśmiewają nawet nie ze złego serca, a przez lekkomyślność. Słyszy się przezwiska:
 — Garbus, kulas, ślepy, jąkała.
 Jeden przyzwyczai się i tylko unika chłopców, a więcej czyta — i smutny, żyje w samotności i żalu, a drugi zniecierpliwiony na niesprawiedliwość, robi się naprawdę niemiły i zły.
 Dokuczają i wyśmiewają, jeżeli ktoś jest gruby. Mówią:
 — Żarłok, serdel, serdelek.
 Niesłusznie. To też choroba.
 — Jaka tam choroba: że gruby?
 Na chudych znów wołają złośliwcy:
 — Suchotnik. Kościotrup.
 W książkach lekarskich piszą, że bardzo chudy i bardzo otyły — nie są zdrowi, a taki nie wie i spiera się.
 — Taki duży chłop i robi w łóżko. Brudas, śmierdzi.
 Znów dokuczają.
 — On ma słaby pęcherz, słabe nerwy.
 — Ee tam, pęcherz i nerwy.
 — Osieł jesteś i milcz! — krzyknąłem.
 I ja źle zrobiłem, bo nie wolno ubliżać, ale niezawsze człowiek jest cierpliwy.
 Raz śpieszyłem się i coś powiedziałem do chłopaka, a on nie zrozumiał. Więc zły pytam się:
 — Nie słyszysz, co mówię — głuchy jesteś?
 A tu nagle przypominam sobie, że on naprawdę źle słyszy, bo po szkarlatynie chorował na uszy.
 Bardzo mi było przykro: dałem sobie słowo, że więcej nigdy tak nie zrobię.
 Jeden znany pisarz napisał książkę, w której wyśmiewa się z chłopca z piegami na twarzy. Nie zastanowił się widocznie. Trudno: nawet uczony pisarz może popełnić błąd.
 Ja długo taki błąd robiłem:
 Jeżeli ktoś był słaby albo niebardzo mądry, albo brzydki i niemiły, — prosiłem zawsze:
 — Bądźcie dla niego dobrzy, miejcie dobre serca, ustępujcie mu.
 Aż raz miałem chłopca głupiego, natrętnego i nieprzyjemnego. Miał chore oczy, chore uszy i chory nos. W domu go bardzo bili. Więc właśnie chciałem pokazać, że tu się nim będą opiekowali.
 Poczciwi chłopcy zrobili tak, jak prosiłem: pozwalali mu brać piłkę, wtryniać się bez kolejki i wszystko. — A ten głupiec zrozumiał, że teraz jest najważniejszą osobą, zaczął się rozporządzać i rozbijać.
 Aż raz patrzę, a on przydusił, leży i bije chłopca spokojnego, dobrego i rozumnego. — Dopiero szarpnąłem go, oderwałem i pchnąłem do pokoju.
 — Dosyć tego dobrego. Przyzwyczajony jesteś do kija, a tu nie biją, więc i ty nie bij! Nie umiesz się bawić, to idź precz, rozumiesz? — Jeżeli ci się piłka nie należy, to jej nie łap, rozumiesz?
 I dopiero był spokój. Potem zaopiekował się nim poczciwy chłopak, ale z własnej chęci.
 Przecież to niema sensu, żeby jeden, choćby nawet niewinnie, zatruwał życie wszystkim: — Nie wolno żądać zawiele od gromady. Zdrowy czy chory, mądry czy głupi, powinien się stosować do praw ogólnych, nie może być wyjątkiem. Ale i jemu nie wolno dokuczać.
 Wiem, że są dzieci, które cierpią z braku opieki, ale są i takie, którym nadmierna opieka przynosi szkodę, męczy i gniewa. Żal mi dzieci, które nie mają jedzenia i nie dosypiają, ale żal i tych, kogo zmuszają do jedzenia i zmuszają do leżenia w łóżku.
 Znam dziewczynkę, która aż wymiotów dostawała przy obiedzie, a ojciec ją bił, że jeść nie chciała. Bił z miłości. Przecież to okropne i bez sensu.
 A na niektórych kolonjach każą dzieciom w lecie leżeć w łóżku. Po 15 godzin. Chociaż tak się dzieje z rozkazu lekarzy, mówię, że to głupie. Mówię tak nie dlatego, że nie szanuję zdrowia, a właśnie, że wiem, co zdrowie warte.



Podobne artykuły ze strony:
    None Found

Jak bardzo to było pomocne?

ściągnij gwiazdki z nieba by to ocenić

średnia 5 / 5. ilosc głosów: 1

No votes so far! Be the first to rate this post.

Prześlij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *